czwartek, 20 maja 2010

2. Przestań być debilem. Zostań dobrze czującym się debilem i bądź sobą!

Dzisiaj coś całkiem innego. 2 rozdział w formie bajki pisany wczoraj, w nagłym przypływie weny. Ogólnie rzecz biorąc, nie bardzo mi się podoba - dużo błędów językowych i rzeczowych, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. Po konsultacji z Roksaną może wprowadzimy jakieś zmiany, jednak na razie dodaję to i spadam na poprawę historii.
Tak więc...
Jeedzieeeemyyyy!!! :)
__________________________________________________________________________
 

      Słońce przepięknie oświetlało miejską zieleń. Na dworze spotkać można było naprawdę wiele skąpo odzianych osób, począwszy od staruszki czekającej na przystanku na autobus, aż po mężczyznę o mongolskich rysach twarzy pędzącego na rowerze.
     Tylko jeden młodzieniec siedział w swoim ciemnym pokoju i czytał czasopismo, którego tytuł głosił: "Bądź cool bez względu na wszystko". Chłopak z wypiekami na twarzy wertował gazetę i uważnie studiował każdy artykuł, mający na celu ogłupienie tępych nastolatków.
     -Aha... No, to ma sens - szepnął młodzieniec podczas czytania porad dotyczących zdobywania przyjaciół. Bardzo podekscytował się wizją siebie otoczonego gromadą znajomych.
     Gdy nastolatek skończył przeglądać poradnik, postanowił znaleźć sobie kumpli i czywiście dziewczynę - bez względu na to jak będzie wyglądać i jak będzie sięzachowywać. Bez względu na to, czy będzie w nim zakochana i czy w ogóle będzie wykazywac jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą.
     Trochęciężko o taki ideał (zwłaszcza jeśli chodzi o to zainteresowanie), więc chłopak stwierdził, że spróbuje na kilka frontów.
     A co tam! - myślał. Jak nie jedna, to druga. Co to za różnica?
     Otóż wielka! Jednak chłopak nie zdążył się o tym przekonać, gdyż żadna z jego wybranek
 nie chciała nawet myśleć o związku z nim.
     Dziewczynę odłożę na później! Zajmę się kumplami - stwierdził chłopak i jak obiecał, tak zrobił.
     Starał się dopasować do otoczenia. Raz był "dresem", raz "skate'em", innym razem był rockmanem - bożyszczem nastolatek, a jeszcze innym - słodkim idiotą myślącym, że przez swą nieporadność zdobędzie serca dziewczyn i uznanie kolegów.
     No cóż... Po raz kolejny nie wyszło. Nawet palenie fajek, picie piwa, wyimaginowane opowiastki i zmiana stylu nie pomogły w zdobyciu paczki.
     Ta maskarada ciągnęła się przez kilka lat. Kilka lat niepowodzeń, robienia z siebie pajaca i udawania kogoś kim się nie jest. Ciągnęłaby się przez kolejne kilka, może i kilkanaście lat, jednak chłopak był na tyle mądry, że stał się z powrotem sobą.
     Aktualnie robi to co lubi i lubi to co robi. I jest kompletnym idiotą.
     Jaki jest morał płynący z tej historii?
     Taki, że istnieją typy spod ciemnej gwiazdy, czyli tak zwane "czarne masy"?
     Taki, że najlepiej w zamknąć się w pokoju bez klamek i nigdy z niego nie wychodzić?
     Tak, to też, ale bardziej chodzi o coś innego... A mianowicie o to, że jeśli masz do wyboru udawanie kogoś innego lub bycie sobą, to bądź sobą! Nawet jeśli tak czy siak będziesz chodzącą porażką.
     Przynajmniej ty będziesz czuł się dobrze - w przeciwieństwie do otoczenia.